sobota, 2 lutego 2013

Niemcy, płacz i zgrzytanie zębami


Kilka lat temu w pociągu gdzieś pomiędzy Berlinem a Krakowem przeczytałam w "Dojczland" Andrzeja Stasiuka, że narrator książki, polski pisarz jeżdżący z opowieściami do niemieckich miast i miasteczek, nie może wyobrazić sobie płaczących, starych Niemców*. 

Wkurzyło mnie to jedno zdanie i obraziłam się na jego autora. Od tamtej pory nie miałam ochoty zaglądać do żadnych jego książek, co dopiero je czytać. 

Kilka dni temu w autobusie gdzieś pomiędzy Wrocławiem a Warszawą przeglądałam "Książki. Magazyn do czytania". Natknęłam się w nich na fragment prozy Stasiuka. Przemogłam się i zaczęłam lekturę. Autor opowiada w nim o swoich wycieczkach po Polsce, którą przemierza, żeby spotkać się z czytelnikami. Możemy odnowić znajomość, panie Andrzeju, pomyślałam po przeczytaniu.

Gdy dotarłam do Warszawy, okazało się, że starsi Niemcy i Niemki, ale i młodsze od nich Polki, staną się bohaterKami zbioru reportaży, który będę pisała. Ja, w przeciwieństwie do Stasiuka, wyobrażam sobie, że starsi Niemcy płaczą, wiem również, że płaczą też Polki, które się nimi opiekują. Myślę, że płacz Niemców, Niemek i Polek, ale i ich zgrzytanie zębami, będą dwoma spośród wielu tematów mojej książki o prozaicznych aspektach stosunków polsko-niemieckich ze starością w tle. 

Awersja do Stasiuka minęła mi na dobre. Gdy facebook zaproponował mi lekturę wywiadu, który przeprowadziła z pisarzem Dorota Wodecka, wbrew przyzwyczajeniu nie ukryłam linka w aktualnościach. Zamiast tego zaczęłam czytać rozmowę z autorem wielu znakomitych książek oraz "Dojczlandu". "Taki jest sens literatury, żeby cię wykoleiła z normalnej codzienności, żeby cię wystrzeliła w kosmos z tego zwykłego życia, żebyś się nie dał udupić.", mówi Andrzej Stasiuk, a ja myślę: brakowało mi pana! 



* tak to zapamiętałam - że chodzi o starych Niemców. Okazuje się jednak, że chodziło "ogólnie" o Niemców, niezależnie od tego, kiedy się urodzili.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz