wtorek, 16 lipca 2013

Wciąż trudno jest spotkać Lilit


W środku dnia i lata wybrałam się do prawie pustego kina, w którym za moment rozsiądą się setki kinomanów i kinomanek.

"Wypełnić pustkę" postanowiło zobaczyć też kilka siwowłosych kobiet, szpakowaty pan i parę osób w moim wieku; wszyscy śmialiśmy się tylko podczas zapowiedzi innych filmów.

Niemalże od początku irytowała mnie ta historia, choć przecież mogłam przewidzieć, jak zostanie poprowadzona. Być może chodzi o to, że wciąż mam nadzieję, że poznając świat chasydów w końcu spotkam Lilit*, o co niezwykle trudno, i co przecież wiem od dawna.

Na pewno łatwiej byłoby mi oglądać film Ramy Burhstein, gdybym nie zdawała sobie sprawy z tego, jak patriarchalny jest judaizm (nie tylko ortodoksyjny), i gdybym nie czytała o tym, co mają mu do zarzucenia żydowskie feministki. Mam jednak taką świadomość, co sprawiło, że moje spojrzenie ani na moment nie przestało być  spojrzeniem z zewnątrz; półtorej godziny oglądania  i ani cienia identyfikacji z Shirą, główną bohaterką.

Inaczej kilka(naście?!) lat temu czytałam "Najtrudniej jest spotkać Lilit. Opowieści chasydek", zbiór reportaży Anki Grupińskiej. Może to zresztą w trakcie tego czytania spodobała mi się praca polegająca na wchodzeniu do cudzych domów, poznawaniu historii  nieznanych osób, wychodzeniu z tych domów i wstukiwaniu słów w klawiaturę przed ekranem laptopa. Byłam zachwycona  książką Grupińskiej i chyba właśnie po tej lekturze zdałam sobie sprawę, że nie można rozumieć jakiegokolwiek społecznego świata bez uwzględnienia perspektywy osób, które go tworzą (nie tylko reporterzy o tym wiedzą - to także podstawowe założenie socjologii jakościowej). Czy jednak weszłam w skórę bohaterek książki Grupińskiej?  Być może chodziło tylko o to, żeby wyobrazić sobie taką możliwość.

Wydaje mi się, że w skórą Shiry nie mogłam wejść z jednego powodu: jej dylematy nie są tylko dylematami wewnętrznymi osoby podlegającej przemianie, jak próbuje nam to opowiadać reżyserka. Według mnie dylematy te nie wynikają z emocjonalnego rozedrgania Shiry, tylko z reguł kultury, w której żyje. Osiemnastolatka próbuje je obejść, ale ich nie podważa, choć doskonale wie, że stanie się nikim, jeśli nie wyjdzie za mąż, zna też teorię i praktykę aranżowania małżeństw, wreszcie wie, jak potoczy się jej życie, gdy zostanie żoną chasyda. 

Opowieść Burhstein osnuta jest wokół poszukiwania nowej partnerki (o ile to dobre słowo) dla mężczyzny, Yochaya, któremu podczas porodu umarła żona. Mężczyzna ten jest jednocześnie szwagrem Shiry. Poszukiwania zaczynają się dwa tygodnie po śmierci kobiety - niezależnie od uczuć i emocji, Yochay powinien mieć żonę, a jego dopiero co osierocone dziecko - matkę. Ponieważ w rodzinnej konstelacji znajduje się też młoda dziewczyna, która powinna mieć męża, niemalże od początku jasne jest, jak wypełnić pustkę po zmarłej.

Gdyby Lilit była tą zmarłą kobietą, przewróciłaby się w grobie.

 













* zgodnie z żydowską legendą, Lilit była pierwszą żoną Adama, stworzoną w tym samym co on czasie. Odeszła od niego, gdy okazało się, że nie są sobie równi.
   



Rama Burhstein, "Wypełnić pustkę"/למלא את החלל", Izrael 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz