czwartek, 5 lipca 2007

Jean-Claude Kaufmann, kolejna odsłona..


..i kolejna błyskotliwa analiza dylematów, tym razem - kobiety późnej nowoczesności, kobiety samotnej. Albo samej.
 
Znów - wciągająca lektura, z każdą stroną odsłaniająca blaski i cienie życia w pojedynkę, rewolucyjnego w odniesieniu do kobiet, bo nagle (albo mniej nagle) uwalniającego je od 'naturalnych' obowiązków. Co przynosi sporą dozę wolności, głównie w obrębie konstruowania własnej tożsamości, ale i, z drugiej strony patrząc, taka sytuacja wiążę się z tak wieloma codziennonocnymi komplikacjami, że zastanawiałam się kilka razy: czy aby było warto ;)?
 
Czytając, odniosłam też wrażenie dotykania rzeczywistości ludzkich doświadczeń; rozpoznawania w socjologicznej książce odprysków tego, czego wcześniej nie potrafiłam nazwać, bo działo się to tylko w obszarze moich przeczuć i domysłów.  

Takie odczucia są w moim przypadku dość wyjątkowe, bo przeważnie przy czytaniu socjologicznych książek towarzyszą mi jednak myśli nieco inne: że dotykam świata poprzez warstwy szeleszczących folii. Książką Kaufmanna okazała się zatem wyjątkowo miłą niespodzianką.
 
Znów miałam też to poczucie wchodzenia w szczeliny istnienia: drobne czynności, gesty, dzienne i nocne fragmenty - to tworzy nasze historie. I być może wystarczy odpowiedni punkt widzenia, żeby w tych egzystencjalnych strzępach dostrzec Ważne Socjologiczne Problemy. Na przykład tożsamościowe perturbacje kobiet żyjących w pojedynkę (ta 'pojedynczość' co rusz się jednak w książce rozpada; kto jak kto, ale socjolog raczej wie, że 'bycie samemu sobie' w opowieści pd tytułem 'życie w społeczeństwie' jest dość iluzyjne; poza tym, to 'bycie samemu' tak właśnie jest definiowane w momencie porównań do tzw. 'rodziny'. Ale kto obecnie podejmuje się mówienia o jednym modelu rodziny?).
 
Najprawdopodobniej mogłabym napisać o tej książce kolejną książkę, a już na pewno byłoby to możliwe w odniesieniu do socjologii Kaufmanna. ponieważ powinnam się jednak zajmować pisaniem innego, dość istotnego tekstu, ograniczę się do dwóch krótkich uwag:

1. Kaufmann używa sformułowania 'podzielona' tożsamość, co dość dobrze pracuje w momencie zajmowania się fragmentami cytowanych listów (książka jest oparta na analizie listów pisanych przez czytelniczki Marie Claire). Na przykład wtedy, kiedy pisze o sytuacji zawieszenia pomiędzy tym co realne a tym co wyobrażone: konkretnym byciem-w- świecie ze wszystkimi związanymi z tym komplikacjami a czekaniem na wyobrażonego księcia, który jednak się nie pojawia. W pewnym momencie nie mogłam się uwolnić od porównań z 'podzielonym ja' Lainga, czyli od opisu schizofrenicznych przypadków. I taka myśl już ze mną została, przeplatając się z pytaniem: na ile problemy, i często też cierpienia, związane z samotnym życiem można wpisać w taki nurt rozważań o tożsamości, który koncentruje się na wielości 'ja' w nas, i z czego wynika to nachodzenie na siebie opisów samotności i schizofrenii?

2. Kaufmann inpspiruje mnie także, dość systematycznie, do tego, żebym przestała trzymać się metafory tożsamości jako opowieści, ale opowieści literackiej, nawet w kontekście antropologicznej definicji samej literatury. Coraz częściej myślę o tożsamości jako narracji filmowej, co wydaje mi się niezwykle pociągające, jeśli chodzi o możliwe teoretyczne wątki, które można w odniesieniu do tego 'nurtu'? rozwijać. W kontekście kobiet-singielek polega to na takim tworzeniu wewnętrznego kina, które ma ochronić reżyserkę/bohaterkę? przed rozpadem 'ja'; biograficzny film staje się rodzajem ochronnego kokonu: Der Panzer befindet sich ebenso wie das kleine innere Kino im Zentrum des Prozesses der Ich-Konstruktion.

I tu komentarze się urywają, choć mogłyby wciąż pączkować. jak świeże drożdże. przynajmniej taką mam, humanistyczną, nadzieję;) - że drożdże pączkują..


Jean-Claude Kaufmann, Single Frau und Maerchenprinz. Ueber die Einsamkeit moderner Frauen