Anna Gavalda opowiada swoje historie z czułością. Na podstawie jednej z jej dwóch powieści powstał film, w który rzeczywistość, po nowoczesnych perturbacjach, uległa ponownemu zaczarowaniu (nawet jeśli Max Weber przewraca się w grobie. Ale, kto wie, może jest nawet z takiego obrotu ontologicznej sprawy zadowolony).
Film "Po prostu razem" jest filmem późnonowoczesnym, który pokazuje powrót treści moralnych i egzystencjalnych w obręb codzienności i conocności ludzi, równie późnonowoczesnch, jak otaczająca ich rzeczywistość. Ponieważ takie kino wykorzystuje konwencje i gatunki z uwagi na własne, nie do końca rozpoznane (jeszcze) upodobania, nie tylko Paweł Mossakowski zastanawia się, co to właściwie jest?, komedia romantyczna(?), a może wcale nie.
I, jak nie zauważyli recenzenci, to nie jest tylko film o miłości, o jej braku i o jej spełnieniu! (w końcu ścieżki się schodzą; lęki przed zaangażowaniem stają się częścią historii, ale już nie jej częścią niszczącą; pojawia się nawet myśl o dziecku, i jest to niemalże myśl rewolucyjna, bo dziecko to już rewolucja, zważywszy na: rynek pracy, kwestię niezależności, odpowiedzialność).Jak jednak można przeoczyć, że jest to także film o starości i o umieraniu. o tym, że stary człowiek w domu to nie koniec świata, bo czasem wystarczy tylko taboret po prysznicem i uchwyty do siadania na muszlę klozetową. że stara kobieta może być piękna, i myślę tu też o jej pomarszczonym ciele. chodzi o to, żeby przeprowadzić przez ulicę, pomóc wstać i się ubrać, wnieść do domu, jeśli są schody - nie jest to chyba tak skomplikowane w świecie, do którego możemy podłączyć wszystko, tylko nie śmierć. Chodzi też o to, że czynności, które wykonuje się w domu starców i w hospicjum, z powodzeniem można włączyć w domową rzeczywistość, i chodzi też o pieniądze, bo za pobyt w tych instytucjach też trzeba płacić, i to sporo.

Claude Berrie, "Po prostu razem"