piątek, 29 czerwca 2007

Płynność. Jak bardzo jest buddyjska


Czytając artykuł Artura Domasłowskiego "Czarna diagnoza Baumana", zastanawiam się, jakiego koloru jest ta słynna Baumanowska 'płynność', i czy aby na pewno zabarwia ona naszą skomplikowaną codzienność, ale i conocność przecież, jedynie tym, co czarnopodobne.
 
I przypominają mi się inne interpretacyjne zabiegi - takie, które próbują wpisać współczesność w nieco szerszy i nieco mniej europocentryczny kontekst.
 
O tych innych możliwościach spojrzenia na nasze późnonowoczesne doświadczenia pisze ten sam Bauman, tyle że w mniej 'płynnej' książce*, ale i Umberto Eco w "Dziele otwartym". Tak, świat stał się nieprzejrzysty i nieprzewidywalny, potwierdzają, ale taki sposób funkcjonowania tego co wokół nie musi być tak nowy, jak nam się wydaje.

I tu obaj autorzy powołują się na buddyjskie reprezentacje rzeczywistości (iluzyjności), pokazując, jak bardzo są podobne do naszego 'tu' i 'teraz' - dzieje się to za sprawą takich ontologicznych trybów jak 'wieloznaczność', 'niepewność' czy 'możliwość', które sprawiają, że wpadamy w egzystencjalny popłoch, podobno.

Warto jednak postawić też takie, między innymi, pytanie: czy ta nasza (nasza i świata; tylko którędy przebiega ta niepewna granica pomiędzy nami i nie-nami) zmienność, procesualność i nieokreśloność nie otwiera przypadkiem wielu intrygujących ścieżek, oprócz tego, że niektóre też zamyka. I nie chodzi mi tu tylko o doświadczenie nirvany.

* Z. Bauman, "Śmierć i nieśmiertelność. O wielości strategii życia"