czwartek, 1 listopada 2007

Starość jest jednak jakaś niedzisiejsza


"To chyba jakiś horror, prawda?", upewnia się dziewczyna siedząca obok, jej chłopak też nie do końca wie, na jaki film kupił bilety, chociaż to był jego pomysł na randkę. Są przekonani, że tytuł "Pora umierać" sugeruje wartką akcję i dużo trupów.
 
No to im mówię, że film jest o starej kobiecie, i że za dużo się tam zapewne nie będzie dziać, bo starość jest dosyć często takim właśnie brakiem akcji. Ale to nie oznacza, że "Pora umierać" będzie gorsza od horroru - horrory raczej rzadko zdarzają się w życiu, a starość częściej niż czasami. Więc może jednak zostaną? Skoro już tutaj są.
 
Zostają. W momencie, gdy Aniela spuszcza rolety, zakrywa lustro, zatrzymuje zegar, zapala święcę - czyli przygotowuje się do umierania, dziewczyna rozmawia przez telefon, chłopak mówi, żeby go obudziła, jak już się to gówno skończy. Jedna jedyna nadzieja na śmierć w tym 'horrorze', a moja para ją olewa!
 
Z akcją wcale nie jest lepiej - Aniela wciąż gada sama ze sobą albo z psem. Ciągle w domu. Jak już się z niego ruszy, to do lekarza (no bo gdzie?), oprócz syna nieudacznika i nudnej wnuczki nikt jej nie odwiedza, nie lubi sąsiadów, podgląda, kogo się da, je ciągle chleb z masłem i obiera jabłka. Albo drzemie. Nic dziwnego, że drzemie też chłopak obok, dziewczyna dzwoni do innego chłopaka, mówi mu, że jest w kinie, że nic się nie dzieje, ale na szczęście już jest za połową.
 
W końcu aniela umiera, dzięki bogu, mówi chłopak, co za beznadzieja, mówi dziewczyna, idziemy stąd, następnym razem wymyśl coś lepszego. Żeby jakaś fabuła była chociaż.
 
 
 
ps Polecam ciekawy wywiad Mariusza Urbanka z profesorem Jackiem Kolbuszewskim, literaturoznawcą i tanatologiem, Śmierć przestała pasować do współczesnego świata