piątek, 4 kwietnia 2008

„Gdyby była przynajmniej w podstawowym stopniu rozgarnięta,to nie zaszłaby w ciążę”.*

Gdzie jest napisane, że życie należy opowiadać w konwencji dramatycznej, ciężkiej i poważnej?

juno 

Złamałam swoje postanowienie żadnych komedii romantycznych tej wiosny i wybrałam się na Juno. Miały na to wpływ 3 czynniki: 1) ciąża; 2) ciekawość; 3) poniedziałek wielkanocny w Berlinie przypominał wszystko, tylko nie wiosnę. (Poza tym, nie od dzisiaj wiadomo, że jestem niekonsekwentna).

Czego zatem dowiedziałam się podczas tych kilkudziesięciu minut zanurzenia w ciążową opowieść?

1) Że ciąża w wieku 16 lat nie musi kończyć się ani depresją poaborcyjną, ani depresją rodzicielską, jeśli tylko nosicielka ciąży może podejmować swobodne decyzje, dotyczące tego, co się z nią w tym czasie dzieje (z nią oznacza tu też z jej brzuchem)

2) Lepiej być krnąbrną i inteligentną dziewczyną, gorzej - grzeczną i naiwną, choć wiadomo, kto pójdzie do nieba, a kto tam, gdzie chce. Pierwsze wymienione cechy przekładają się na umiejętność określenia i chronienia własnych granic, także tych cielesnych, umożliwiając tym samym podmiotowe przeżywanie ciąży.
 
3) Jedną z terapeutycznych funkcji umiejętności prowadzenia narracyjnej opowieści o sobie jest zdolność do wyobrażenia sobie różnych scenariuszy własnego życia, tych potencjalnych wersji osobistego kina; wydaje się, że konwencja lekka i zabawna nie tylko wzmacnia tę terapeutyczną właściwość, ale też sprawia, że opowieść jest egzystencjalnie prawdziwsza (śmiej się i płacz, a nie będziesz sobie zdawać pytania, czy życie ma sens, twierdzi Odo Marquard w Apologii przypadkowości).


Co by się jednak stało, gdyby Juno urodziła się w Polsce? Proszę spojrzeć na tytuł tego wpisu i dopowiedzieć sobie resztę.



* komentowany przez grega.grega artykuł znajduje się tutaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz