Ostatnio bardzo interesuje mnie język - to, co nam umożliwia, i to, jak
nas ogranicza. Dlatego, między innymi, znalazłam się wczoraj w kinie.
Ten film dzieje się w trzech językach: chińskim, angielskim i perskim.
Niemieckie napisy nie są w tym kontekście przypadkowe.
W ilu słowach można opowiedzieć historię swojego życia i poczuć się zrozumianym? Może w niewielu, w kilkunastu? Może nawet mówiąc nieskładnie, niegramatycznie, choć logicznie aż do bólu. Gdzie zaczyna się możliwość komunikacji i gdzie się kończy? Jak skonstruowane są nasze (językowe) światy? Co musi się zdarzyć, żeby dwa światy się spotkały?
Ten motyw chodzi za mną jak cień: stary ojciec lub stara matka, albo
oboje, postanawia odwiedzić swoje dawno niewidziane dzieci w obcym,
wielkim mieście. Z jakichś względów łatwiej zobaczyć mi tę sytuację
oczami starych ludzi. Może wynika to z tego, że w mojej głowie snuje się
teraz wielogłosowa opowieść o starości i umieraniu. Mój pokój, tę
pracownię całą ze słów, ale i z głosów właśnie, zaludnili
siedemdziesięcio- i osiemdziesięciolatkowie, przeważnie cierpiący na
rozpoznane lub nierozpoznane zespoły dolegliwości wszelakich, najczęciej
samotni i opuszczeni. Ci starzy ludzie w tę i z powrotem puszczają
swoje autobiograficzne filmy. Słucham więc o wojnie, o Niemcach,
powojennym uspokojeniu, miłości, dzieciach, o mniej lub bardziej
ciekawej pracy, i o czekaniu na śmierć. Czasem jednak filmy zupełnie się
zamazują, znika obraz i głos, i nie ma też słów.
Może milczenie jest równie ważne jak mówienie? Bo ile czasu
potrzeba, żeby zacząć ze sobą milczeć? I ile czasu wystarczy, żeby
zacząć rozmawiać? Cykady śpią 17 lat pod ziemią, by później wyśpiewać
światu swoją zalotną pieśń. Może trzeba tysiąca lat żarliwych modlitw,
żeby zbliżyć się do drugiego człowieka?
Zastanawiam się też (czy też: żyję w tym) nad związkami pomiędzy
językiem a tożsamością. Czy nowy język umożliwia przybranie nowego 'ja'?
Yilan mówi "Kiedy dorastasz mówiąc językiem, w którym nigdy nie
wyrażasz swoich uczuć, łatwiej jest przyjąć obcy język i rozmawiając w
nim, stać się zupełnie nową osobą".
Wczoraj potrzebowałam czegoś naprawdę 'mocnego', żeby wrócić do
siebie, ten film delikatnie mi w tym pomógł. Marka alkoholu pozostanie
wschodnioeuropejską tajemnicą.
A Thausends Years of Good Prayers, reż. Wayne Wang (po niemiecku Mr. Shi und der Gesang der Cykaden; po polsku Tysiąc lat żarliwych modlitw)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz