sobota, 7 czerwca 2008

"Niech się pani uśmiechnie"

„No ale niech się pani uśmiechnie, niech pani nie będzie taka smutna, bo i w umieraniu jest nadzieja, i pewnie i radość, radość z tego, że coś się kończy, kończy się jakiś etap, zacznie się drugi, prawda." 
pan Wiesław, hospicjum stacjonarne

Pani już się uśmiecha, zgodnie z radą :).
Pani jest też trochę mądrzejsza, bo przecież wysłuchała wielu rad, jak żyć, żeby później niczego nie żałować. Jak w tej piosence Edith Piaf.
"A ile ma pani w ogóle lat, taka młoda i taki temat". "Taka radość z pani bije, i po co to pani?" "A mówiłam, po co ci to potrzebne!". "O umieraniu? To wymyśliłaś tym razem, jeszcze lepiej niż poprzednio." "Przecież ty się zapłaczesz!".
___
Weszłam do kulturowego grzęzawiska, i właśnie z niego wychodzę. Tekst wymaga jeszcze kilku szlifów; pójścia do polskiej biblioteki, żeby sprawdzić parę przypisów (z jakichś względów, polskie książki są tu dość trudno dostępne); domknięcia tematu. Tak jak w trakcie wywiadu narracyjnego, gdy każde spotkanie wymaga 'wyciszenia opowieści', czyli powrotu do 'tu i teraz', tak po czasie pisania konieczne jest symboliczne zaznaczenie końca pewnego etapu. Ale najpierw był przecież początek.
I od początku irytowała mnie litość. Nie należę do osób, którym bliskie jest 'cierpiętnicze' podejście do siebie i do świata. W moim odczuciu, wchodzenie w szczeliny istnienia ma to do siebie, że w pewnym momencie spotyka się śmierć, niezależnie od odgrywanej społecznej roli (śmierć na jeden krótki błysk zawiesza społeczne nierówności). Nie chciałam słyszeć ciągłego użalania się nad moją sytuacją - nie było do tego żadnego związanego z badaniami powodu. Nie zapłakałam się. Zastanawiałam się natomiast, jak bardzo śmierć została odseparowana od życia, skoro przekroczenie progu hospicjum dla wielu osób jest czynem niemalże bohaterskim. Nie ma w tym jednak żadnego bohaterstwa. Najczęściej przydają się proste gesty. Spokój. Milczenie.
___
Joanna Tokarska-Bakir pisze, że działanie rytuałów wynika
"z takiego obrazu świata, w którym radykalny rozdział podmiotu i przedmiotu ustępuje miejsca ich współzależności. Optyka współprzynależności wyklucza i czystą podmiotowość, i krytyczne uprzedmiotowienie (...) Wniosek? Nowożytni Europejczycy nie dlatego krytykują rytuały, że przestały pełnić swoją funkcję, ale raczej rytuały dlatego przestały pełnić swoją funkcję, że nowożytni Europejczycy zapomnieli o współprzynależności niezbędnej, żeby rytuały działały"*

Okazuje się, że podobnie jak inne obrzędy przejścia, także przejście pomiędzy życiem a śmiercią straciło swój święty wymiar. Mamy obecnie wiele 'świętych obszarów', jednak na pewno nie należy do nich umieranie. Można powiedzieć, że to naprawdę nie jest świat dla starych ludzi, i nie tylko nie dla starych, chociaż myślę, że ich głosy będą coraz bardziej słyszalne, chociażby ze względu na kierunek i natężenie procesów demograficznych, ale nie tylko. Oni nie są przeterminowani, i oni o tym mówią**. 
Ja, w każdym bądź razie, mam nadzieję (o ile socjolog bądź socjolożka może odwoływać się do kategorii takiej jak 'nadzieja'), że sobie o tej współzależności jeszcze przypomnimy; nie tylko po to, żeby dobrze umierać, ale i po to, żeby dobrze żyć.

* J. Tokarska-Bakir (2006), Przemiany (Wstęp); w: A. van Gennep, Obrzędy przejścia. Systematyczne studium ceremonii, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa
** na przykład w filmie Nieprzeterminowani, wyreżyserowanym przez Piotra Wąsińskiego


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz