Młode
(ale i starsze) kobiety z Europy Wschodniej odkrywają świat. (Świat,
przy tym, także nie jest w stosunku do nich obojętny). "Import", ta
nazwa trafnie pokazuje, że chodzi o towar, uwrażliwiając widza na
ważność aspektów ekonomicznych w oglądzie zagadnień, składających się na
to, co przyzwyczailismy się nazywać 'współczesnością'.
Domy
publicze na Ukrainie, do których chętnie przyjeżdżają Austriacy, ale i
www.sex.ua to jednak tylko jednak strona medalu (tak, internet to
bardzie ciekawy społeczny fenomen. Nie należy go krytykować. Krytyka
internetu oznacza, że nie posiada się wystarczających kompetencji
kulturowych, żeby zrozumieć jego złożoność i wielowymiarowość).
Druga
strona medalu dotyczy umierania. W Europie Zachodniej problem starości
staje się coraz bardziej widoczny, także w filmach. Na oddziale
geriatrycznym świadomi pacjenci to rzadkość. Wobec tego najważniejsze
zabiegi dotyczą higieny, chodzi głównie o zmienianie pieluchy i mycie.
Na oddziałach geriatrycznych w Austrii czynności te wykonują jedynie
dyplomowane (także w Austrii) pielęgniarki, ponieważ pielęgniarki z
Ukrainy zajmują się sprzątaniem. W austriackich domach zmieniać pieluchy
mogą nie-pielęgniarki z Ukrainy, z Polski oraz innych
wschodnioeuropejskich krajów, ponieważ zmieniają je nielegalnie.
Ogólnie rzecz biorąc, sytuacja nie jest wesoła, choć można dostrzec także jej komiczne aspekty:
"Import/Export"
to jedno z moich trzech festiwalowych odkryć. Znakomity, bolesny film.
Chyba pierwszy raz mogę powiedzieć, że sytuacja umierania została w
filmie oddana w sposób autentyczny. Choć, być może, sceny są szokujące,
skoro tak pisali o tym recenzenci.
Ten
film jest bardzo przygnębiający - wbija w ziemię. Festiwalowa
publiczność śmiała się jednak w najmniej odpowiednich momentach,
przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Domyślam się, że festiwalowa
publiczność nie lubi takich nieprzyjemnych ujęć i dialogów, i w taki
też, dość nieporadny sposób, stara się przetrwać trudne, filmowe
godziny. Nie należy się temu zbytnio dziwić - to raczej nie festiwalowa
publiczność jeździ zmieniać austriackie pieluchy.
Polecam wywiad z reżyserem.Urlich Seidl (2006), Import/Export
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz