Wbrew
socjologicznym intuicjom, mam zaufanie do opowieści o miłości, która
pokonuje wszelkie przeszkody; burzy porządek świata; przemienia
kochanków. Taka miłość zdarza się tak, jakby wcześniej wszystko do niej
prowadziło - i to, co na ziemi, i to, co w niebie.
Mam
też zaufanie - tym razem poparte socjologicznymi intuicjami - do
takiego poznawania rzeczywistości, które koncentruje się na osobistych
światach innych ludzi. Historia pewnej miłości, która zdarzyła się w
Berlinie w 1943 roku, jest własnie taką szczeliną, umożliwiającą
zbliżenie do doświadczenia Zagłady. Zagłady, która nie rozpoczęła się od
masowych morderstw, ale od systematycznie wprowadzanych utrudnień i
ograniczeń, od pozbawiania prawa do podstawowych czynności, jak pójście
do fryzjera i siedzenie na przystanku tramwajowym.
W takim czasie, który
z dnia na dzień robi się coraz bardziej traumatyczny, poznają się dwie
młode kobiety, które narodowy socjalizm przyporządkował do dwóch
odmiennych ras: Lilly, Niemka, matka i żona, która, jak większość
obywateli Rzeszy, trzyma w salonie portret Hitlera, i Felice, Żydówka,
lesbijka, która zaczyna z Lilly mieszkać ( w tym czasie podobizna
Fuehrera zostaje odwrócona twarzą do ściany, stając się mapą wojennych
posunięć wyzwolicieli. Poza tym, Lilly wnosi sprawę o rozwód).
Erica
Fischer napisała książkę, od której nie mogłam się oderwać. Jest to
historia miłości i śmierci, które - z różnych względów - były (są?) nie
do wyobrażenia.
Erica Fischer, "Aimee & Jaguar. Historia pewnej miłości, Berlin 1943", Czarne 2008
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz