sobota, 13 września 2008

Wbrew pozorom, nie chodzi tylko o sposób korzystania z toalety

Odkryłyśmy ostatnio (ja i moja babcia) fantastyczną telenowelę argentyńską. Nie, to nie jest żart. To "Lalola".
 
Orlando, przeglądając się w lustrze w pamiętnej książkowej i filmowej scenie, z niedowierzaniem stwierdza: "Niby nic się nie zmieniło. A wszystko jest inne". Virginia Woolf nie ma jednak wyłączności na zabawę w płciowe przemiany, przebieranki i maskarady. Tym bardziej, że obecna sytuacja - wydaje mi się - jest jeszcze bardziej nieprzejrzysta.

Poza tym, konwencja dramatyczna, przynajmniej w moim przypadku, wyczerpała się już jakiś czas temu; niepokoje egzystencjalne, ból życia itd. - niestety (albo na szczęście) nie potrafię  się teraz wbić w  takie opowieści. Okazuje się jednak, że nawet o płci/o rodzaju można rozprawiać z humorem, być może argentyńskim, skoro chodzi też o figurę macho.

My, w każdym bądź razie, już przepadłyśmy. Uwielbiamy ten serial. A ja, przy okazji, zaktualizowałam swój ideał mężczyzny (Facundo!). 


lalola



Diego Suarez (2007), "Lalola"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz