Dużo wolnej przestrzeni. Swoboda i spokój. Pulsująca zmysłowość. Milczenie.
Zaczepiając się o te słowa-stany można by zacząć opowiadać "Schyłek lata"; tak, pasujemy do siebie - ja i ten film.
Zapomnijmy
na chwilę o teoriach, wyjaśniających, bardziej lub mniej zrozumiale,
naturę rzeczywistości. Być może - przyjmijmy takie założenie - wysiłki
te skazane są z góry na porażkę, bo jak dotknąć czegoś, co jest
efemeryczne i zmienne; która teoria jest w stanie choćby uchwycić
tajemnicę, nie mówiąc już o jej ogarnięciu (zagarnięciu)?
Przykład
prosto z brzegu: jak objąć to, co dzieje
się pomiędzy ludźmi, na przykład pomiędzy kobietą i mężczyzną, albo
pomiędzy trzema siostrami, spośród których każda niesie swoją własną
historię, głęboką jak ocean. Ile wysiłku należałoby włożyć w ustalenie
przebiegu ich wzajemnych interakcji, sklasyfikowaniu ich rodzajów,
określeniu typów; może lepiej zobaczyć, jak rozmawiają ze sobą w łóżku,
przed samym zaśnięciem.
Z
drugiej strony, te historie wciąż się ze sobą łączą. Można się nawet
zastanawiać, czy aby na pewno jesteśmy tak od siebie oddzieleni, jak
zwykło się uważać. Zasadne staje się także pytanie o to, jak daleko
sięgają nasze ponowoczesne cierpienia, na przykład te związane z 'byciem
razem, byciem osobno'.
"Masz już długie paznokcie, obetnę ci je". Zastanawiam się, w ilu europejskich filmach widziałam podobnie zwyczajną scenę.
A
świat jest przecież dość zmysłowym fenomenem, my - dość cielesnymi
istotami. Tyle że te oczywistości w jakiś sposób znikają z naszych
rozbudowanych i wciąż rozwijanych teorii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz