środa, 12 listopada 2008

Sceny, fragmenty, strzępy

Znów 'zajmuję się umieraniem', zatem nie mogłam nie pójść do kina na "33 sceny z życia" Małgośki Szumowskiej.

I jestem pod dużym wrażeniem tego filmu, mogę nawet napisać, że "Sceny" są mi bliskie - ta bliskość dotyczy sposobu doświadczania świata jako tworu nieciągłego, pokawałkowanego, także, w dużej mierze, paradoksalnego i banalnego. Ta paradoksalność i banał dotyczą zarówno życia, jak i śmierci oraz tego, co pomiędzy nimi. 
 
Przy tym, od pewnego czasu te moje interpretacje coraz wyraźniej się różnicują - przełączam się od socjologicznej do osobistej, i na odwót - i często rozmaite teksty kultury przylegają tylko do jednej lub tylko do drugiej perspektywy. W tym przypadku niezależnie od tego, na który tryb odbioru bym się nie przełączyła, nie pojawiał się właściwie żaden rodzaj niezgody czy nieprzystawania. 
 
W moim odczuciu jest to film głęboko autentyczny (i nie łączyłabym tego z autobiografizmem bądź jego brakiem), co oznacza, że przystaje do wrażliwości, nazwijmy ją, późnonowoczesnej, do odbioru świata takiego, jaki wyłania się z doświadczenia. Mogę się w wpisać w "Sceny" Szumowskiej, ale mogę też wpisać w nie wiele innych opowieści o umieraniu i o życiu z tym umieraniem.

___


33 sceny

O tym, że umieranie jest przerażające, że jest nie-do-wyobrażenia, nie-do-pomyślenia, napisano wiele tomów i nakręcono sporo filmów.
Umieranie jest jednak też bardzo cielesne, konkretne, dosłowne, brudne i odrażające. I to jest już mniej oczywiste, choć jak najbardziej realne. W tym momencie wydaje mi się, że wejście w sytuację umierania to głównie zejście (?) na poziom fizjologii. Umieranie jest przy tym banalne: trzeba kupić pampersy, zmienić, wynieść, wyrzucić, kupić nowe.
Ciągle ta sama zwyczajność rzeczy i czynności; rutyna i powtarzalność.
 
___
 
33 sceny
 
 
A jednocześnie - paradoksalne zadziwienie - bo najbardziej zadziwiające jest chyba to, że to życie z umieraniem jest tak niezwykle, bezwstydnie i podniecająco żywe, tak jakby każda chwila musiała zostać p r z e ż y t a w całej swojej rozciągłości, podważając też to, co zostało do tej pory ustalone.
Można powiedzieć, że ten czas przemiany rozprzestrzenia się - nie dotyczy tylko umierającego, ale także wszystkich zanurzonych w ten proces osób - życie staje się bolesne, ale też - jak gdyby ponownie - otwarte.

___
 
 
33 sceny
 
 
Jeszcze jedną rzecz warto podkreślić - to, że miłość i śmierć splecione są ze sobą w sposób mocny, powiedziałabym nawet - pierwotny. Są jak dwie strony tego samego medalu - procesy, do które do nich prowadzą są dosadne i głęboko transformujące. I w "Scenach" ten rytm konająco-kopulujący, zabierający i dający życie, jest niemalże dotykalny, realny - w głębokim sensie realności - to znaczy oddający puls doświadczenia.
 
 
___
 
I jeśli diagnoza jest trafna, to znaczy, jeśli z przewidywalności spójnych historii rzeczywiście pozostały nam już tylko egzystencjalne strzępy, fragmenty i sceny, to, być może, warto się także do tych "Scen" przymierzyć.
 
 
 Małgośka Szumowska, "33 sceny z życia" (2008)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz