poniedziałek, 29 grudnia 2008

Zatracenie

"Bohater O pięknie Howard Belsey jest takim przedstawicielem świata akademickiego, który potrafi nazwać kilkadziesiąt trendów w naukach społecznych, ale nie umie ich opisać z emocjami. Krytycy, których lubię, piszą o tym, jak czują fikcję, jak ją przeżywają. (...) Dla mnie mistrzem krytyki był Barthes. Rozumiał, że w pisaniu o literaturze nie chodzi o ocenianie."
(wywiad z Zadie Smith, GW, rozmawiała Marta Strzelecka)

___
 
Długo na nią czekałam, na tę książkę. Od czasu do czasu mówiłam tylko: "Tak, to było ciekawe, ciekawe intelektualnie, niczego we mnie nie zmieniło, nic nie pootwierało ani nie pozamykało, ale przynajmniej mój umysł się trochę pogimnastykował". I dalej czekałam.

Później zobaczyłam autorkę tej książki na plakacie w mieście, była zamyślona, jak to pisarka, przyjechała przeczytać fragment powieści, nie dotarłam na spotkanie, wykańczają mnie już te pekaesy. Przeczytałam jednak jedno plakatowe zdanie, uwiodło mnie:
"zapomnienie - jeśli istnieje - nie jest pamięcią, która się kończy, raczej siatką: otwierasz ją i wpuszczasz do niej wspomnienia. Pewne sprawy są tak ciężkie, że przelatują na wskroś."
Zaczęłam do niej tęsknić. Można przecież tęsknić do książek, tak jak do miejsc albo ludzi. Choć z tęsknotą, tak jak ze wszystkim, nie należy jednak przesadzać.
W końcu na siebie natrafiłyśmy; książki są po to, żeby zlepiać nas z tysięcy epizodów, scen i ujęć, uznałam.
Notowałam:
"Dzień za dniem. Powolność drażliwych procesów. Przed pójściem spać palimy papierosa na spółkę. Kontynuujemy ten rytuał nawet wtedy, gdy już przestaliśmy ze sobą rozmawiać, stoimy w wieczornych ciemnościach, milcząc, i palimy marlboro aż do samego filtra. Wszystkie układy są teraz chwilowe, Jack. Kiedyś potrafiliśmy pogodzić się jednym spojrzeniem, ale teraz już nie. Najczęściej to ty się odwracasz. Dalej ze sobą sypiamy, ale już nie rozmawiamy."
Tak, to chyba ta uważność na drobiny zdarzeń. Fragmentaryczność opowieści. Wiwisekcja zdarzeń. Gdybym wierzyła w obiektywny opis, uznałabym, że powinien wyglądać właśnie tak: rzeczywistość jest mozaiką wielu punktów widzenia, punkty tworzą rozmaite konstelacje, także te rodzinne; żeby zbliżyć się do prawdy, należy poznać świat tak, jak widzą go konkretni ludzie.
Podkreślałam:

"Nigdy nic nie jest tak, jak sobie człowiek wyobrażał. Pomyśl sobie jakies życzenie - możesz być pewny, że nigdy się nie spełni. A jeśli mimo wszystko ci się spełni, to nie tak, jak to sobie wymyśliłeś. Ani trochę."
Historia rozpisana jest na pięć głosów, które będą się nawzajem przenikać i uzupełniać. To pochłaniający i przejmujący wir - można się w nim zatracić. I właśnie tak to się odbywa - bohaterowie  z a t r a c a j ą         s i e b i e, rozpoznając się jednocześnie w coraz to nowych emocjach, stanach, nastrojach. Niepokojach.
Nieustający proces przemiany. 


Anne Swärd, "Lato polarne", Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2007

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz