Once, not long ago..
Właściwie powinnam pisać tak zwaną łamaną angielszczyzną - wówczas moja
narracja przylegałaby do tej filmowej. Nie jesteśmy jednak w Izraelu,
dlatego Wam tego oszczędzę.
___
Ilekroć
jadłam humus, okazywało się, że ta pasta z ciecierzycy i sezamu oraz
czosnku, zmieniała swoją narodowość - jedzona z Palestyńczykami, stawała
się potrawą arabską, z Izraelczykami - żydowską. Myślę, że to głównie
sprawiło, że stałam się podejrzliwa w odniesieniu do wyznaczania
pozostałych granic pomiędzy tymi (m.in.) dwiema kulturami. Dlatego też bliskie jest mi stwierdzenie Diny:
"There is no Arab Centre here. No culture. No Israeli culture. No Arab. No culture at all."
Na
szczęście orkiestra, która przyjechała do Bet Hatikva (Dom Nadziei), to
orkiestra egipska - w innym, palestyńskim wypadku symboliczny wydźwięk
tytułu stanąłby co najmniej pod znakiem zapytania.
W
gruncie rzeczy chodzi mi o to, żeby pod pozorem pisania o filmie,
przemycić tutaj swoje intuicje, które, jak gdyby mimowolnie, z tym
filmem współgrają.
Język,
a tym samym 'kultura' (przynajmniej w wąskim rozumieniu tego pojęcia)
wcale nie jest tak ważny, jak mogłoby się wydawać po przeczytaniu kilku
antropologicznych książek (żeby się nie ograniczać jedynie do
socjologii). Wystarczy kilka angielskich słów i konstrukcji, żeby 'dojść
do porozumienia' (ten zwrot frazeologiczny zapewne nie przez przypadek
połączony jest z r u c h e m w jakiejś przestrzeni). Czasem okazuje się
nawet, że i ten Basic English jest zbędny.
Pod
pawim ogonem kulturowej różnorodności, jakże barwnym i jakże złudnym,
kryją się czynności proste i podstawowe, takie jak spanie, jedzenie i
seks. I właściwie cały nastroszony pióropusz o d d z i e l a n i a można
by odrzucić, przymując, że i tak zostanie to, co istotne i w s p ó l n
e. Na banalny nacjonalizm raczej nie ma miejsca tam, gdzie ludzie jedzą
razem przy jednym stole, śpią w jednym domu i kochają się w jednym
łóżku. Tak to przynajmniej wygląda w filmie.
Podoba mi się ta wizja:
Podoba mi się też autobiograficzne wyznanie Diny: "My life - Arab movie"; całe lata izraelskiej socjalizacji, i wszystko na nic.
"Przyjeżdża orkiestra"/ "The Band's Visit"/ "ביקור התזמורת " reż. Eran Kolirin (2007)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz