niedziela, 15 marca 2009

Opowieść z dywanem w tle

Długo czekałyśmy na ten film - z niewyjaśnionych powodów nie pojawiał się w żadnym wrocławskim kinie. Gdy już zawitał do Dworcowego, ledwie zagrzał tam miejsce, by po tygodniu zniknąć.

Oglądałyśmy go z pięcioma innymi kobietami, zastanawiając się nad przyczynami męskiej absencji - być może chodziło o tytuł.

W moim przypadku wiele wyjaśnia to, że w kinie szukam niespiesznych, a nawet kontemplacyjnych historii (i wyrazistych twarzy, oczywiście). Poza tym, nie zapominajmy o feministycznych korzeniach - kobiece, pokoleniowe opowieści pewnie jeszcze długo będą zaprzątać moją wyobraźnie z uwagi na to, że wciąż czuję ich niedosyt. Można też wspomnieć o słabości do barwnych  chust oraz turbanów.
Tak, właściwie nie mogłam  nie  zobaczyć  tego filmu.




Jest w nim coś niepokojąco znajomego, jakby na przekór kulturowym odrębnościom, o których wiem aż za dużo ;) (autorką filmu jest  irańska reżyserka Manijeh Hekmat).  

Trzy kobiety w różnym wieku, z których każda musi odpowiedzieć sobie na pytania o to, kim jest, skąd przychodzi i dokąd zmierza (podróż wydaje się naturalnym dopełnieniem procesu szukania odpowiedzi). Takich pytań nie zadaje się na codzień (można by zwariować), choć nie sposób ich też ignorować, gdy okazuje się, że trzeba - zazwyczaj po raz któryś z kolei - określić współrzędne własnego życia, zrobić bilans zysków i strat, zastanowić się nad tym, co dalej.  Każda z tych kobiet znajduje się przy tym na innym etapie, niosąc własną historię niczym drogocenny podarunek albo niczym niepotrzebny już balast. Okazuje się też, że własną opowieść można zgubić niczym ręcznie utkany dywan, a odnaleźć się w życiu bez tej opowieści - no cóż, nie lada to wyzwanie. 

Te historie, rzecz jasna, łączą się ze sobą. To 'rzecz jasna' jakoś mnie jednak uwiera - pewnie naczytałam się już za dużo książek, w których podmiot stał się/staje się  cząstką elementarną, wolnym elektronem, monadą itp. Nie do końca przekonuje mnie ta wizja. Nie wiem tylko, czy wynika to z przywiązania do kobiecej relacyjności (tworzymy nasze tożsamości, wchodząc w interakcje z innymi ludźmi, inaczej mówiąc) czy też z nieufności wobec kultury indywidualizmu i jej obsesji. 

Jestem ciekawa, w każdym bądź razie, jak na życie trzech różnych kobiet wpłynie obecność drogocennego dywanu (bądź jego brak). Zgodnie z teorią modernizacji można by przypuszczać, że przynajmniej najmłodsza z nich prędzej czy później się go pozbędzie. W co nie za bardzo wierzę.



"Trzy kobiety w różnym wieku" (2008), reż. Manijeh Hekmat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz