Długo
czekałyśmy na ten film - z niewyjaśnionych powodów nie pojawiał się w
żadnym wrocławskim kinie. Gdy już zawitał do Dworcowego, ledwie zagrzał
tam miejsce, by po tygodniu zniknąć.
Oglądałyśmy go z pięcioma innymi
kobietami, zastanawiając się nad przyczynami męskiej absencji - być może
chodziło o tytuł.
W
moim przypadku wiele wyjaśnia to, że w kinie szukam niespiesznych, a
nawet kontemplacyjnych historii (i wyrazistych twarzy, oczywiście). Poza
tym, nie zapominajmy o feministycznych korzeniach - kobiece,
pokoleniowe opowieści pewnie jeszcze długo będą zaprzątać moją
wyobraźnie z uwagi na to, że wciąż czuję ich niedosyt. Można też
wspomnieć o słabości do barwnych chust oraz turbanów.
Tak, właściwie nie mogłam nie zobaczyć tego filmu.
Jest
w nim coś niepokojąco znajomego, jakby na przekór kulturowym
odrębnościom, o których wiem aż za dużo ;) (autorką filmu jest irańska
reżyserka Manijeh Hekmat).
Trzy
kobiety w różnym wieku, z których każda musi odpowiedzieć sobie na
pytania o to, kim jest, skąd przychodzi i dokąd zmierza (podróż wydaje
się naturalnym dopełnieniem procesu szukania odpowiedzi). Takich pytań
nie zadaje się na codzień (można by zwariować), choć nie sposób ich też
ignorować, gdy okazuje się, że trzeba - zazwyczaj po raz któryś z kolei -
określić współrzędne własnego życia, zrobić bilans zysków i strat,
zastanowić się nad tym, co dalej. Każda z tych kobiet znajduje się przy
tym na innym etapie, niosąc własną historię niczym drogocenny podarunek
albo niczym niepotrzebny już balast. Okazuje się też, że własną
opowieść można zgubić niczym ręcznie utkany dywan, a odnaleźć się w
życiu bez tej opowieści - no cóż, nie lada to wyzwanie.
Te
historie, rzecz jasna, łączą się ze sobą. To 'rzecz jasna' jakoś mnie
jednak uwiera - pewnie naczytałam się już za dużo książek, w których
podmiot stał się/staje się cząstką elementarną, wolnym elektronem,
monadą itp. Nie do końca przekonuje mnie ta wizja. Nie wiem tylko, czy
wynika to z przywiązania do kobiecej relacyjności (tworzymy nasze
tożsamości, wchodząc w interakcje z innymi ludźmi, inaczej mówiąc) czy
też z nieufności wobec kultury indywidualizmu i jej obsesji.
Jestem
ciekawa, w każdym bądź razie, jak na życie trzech różnych kobiet
wpłynie obecność drogocennego dywanu (bądź jego brak). Zgodnie z teorią
modernizacji można by przypuszczać, że przynajmniej najmłodsza z nich
prędzej czy później się go pozbędzie. W co nie za bardzo wierzę.
"Trzy kobiety w różnym wieku" (2008), reż. Manijeh Hekmat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz