poniedziałek, 20 lipca 2009

Podążanie za opowieścią

"Jest to książka o tym, co ludzie do mnie pisali i mówili przez pięćdziesiąt lat", pisze na pierwszej stronie swojej najnowszej książki Hanna Krall*. 

Zastanawiam się ostatnio nad tym, jak można zajmować się tym, co ludzie opowiadają. Z jednej strony, można takie historie analizować naukowo, używając na przykład jednej z konwencji, jakie proponuje socjologia jakościowa. Z drugiej strony, opowieść może odnaleźć się w innych, nienaukowych formach. Jedną z nich jest reportaż.

Hanna Krall obchodzi się z tym, co ludzie mówią i piszą w taki sposób, na jaki nie mógłby sobie w Polsce pozwolić żaden socjolog (przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo). Do czytelnika bądź czytelniczki docierają fragmenty wspomnień, listów, rozmów. Wszyscy wiemy, także bohaterowie książki, że reportaż rządzi się swoimi prawami. Co jednak nie oznacza, że nie jest blisko tego, co zostało opowiedziane:
"Po babci umarł Josek, starszy brat mojego taty. Może też w szabas, nie jestem pewny. Jeżeli tak będzie lepiej dla twojej pointy, niech będzie, że w szabas."
Zastanawiam się nad tym nie bez powodu. To nie takie proste podążać za opowieścią i jednocześnie przestrzegać naukowych reguł. W nauce, żeby jednak to się udało (i zostało zaakceptowane), należy odwołać się do dziesiątek książek, określając własne stanowisko. Po gęstych stronach "części teoretycznej" można zająć się biograficznymi historiami. Jednak i one muszą zostać ujęte w socjologiczne ramy. Łapiemy zatem narracyjny oddech, by powrócić do interpretacji tego, co zostało opowiedziane. 

W pewnym momencie pojawiają się jednak pytania, czemu ma to właściwie służyć. Czy nie lepiej po prostu opowiadać historie, zamiast naukowo je obrabiać. Tym bardziej, że sam socjologiczny świat z nieufnością podchodzi do "narracyjnych produktów", zresztą dzieląc nieufność z tak zwanymi nieprofesjonalnymi czytelnikami, tyle że z innych powodów.


* Hanna Krall, "Różowe strusie pióra", Świat Książki, Warszawa 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz