Dawno nic tutaj nie pisałam. Co nie znaczy, że nie chodzę do kina, nie czytam książek czy nie myślę. Czasem myślę ;).
W
każdym bądź razie, ostatnio, oczywiście, obejrzałam film, a nawet
filmy, bo w głowie mam trzy w miarę świeże historie. I choć dwie z nich
widziałam w moich ulubionych już poznańskich kinach (to chyba wyszło mi
tu najlepiej - oswojenie kin), napiszę o tej, którą można zobaczyć w
jednej z galerii handlowych. (Co jest dość logiczne ze względu na
współgranie rzeczywistości filmowej oraz zakupowej. Jakkolwiek trochę
szkoda).
"Galerianki" to naprawdę interesujący film (choć zauważyłam, że nadużywam tego słowa!).

I
wiele wątków do rozsłupłania: genderowych, rzecz jasna, połączonych z
nimi tożsamościowych, czyli też cielesnych i seksualnych. Można
powiedzieć, że pociągając za jeden sznurek, okazuje się, że tak naprawdę
ten jeden sznurek składa się z conajmniej kilku części. Idąc dalej:
przyglądamy się w "Galeriankach" konsumpcji i centrum handlowemu jako
centrum późnonowczesnego świata; rozpadowi więzów rodzinnych; sytemowi
edukacji; wreszcie wsłuchujemy sie w język, bo niezwykle istotnym
elementem filmu jest to, jak i co bohaterki mówią (słysząc powtarzane
wielokrotnie pytanie, kierowane do Katarzyny Rosłaniec, czy nie
przesadziła i czy nie za bardzo pojechała Masłowską,
zastanawiałam się, czy dziennikarze rozmawiają od czasu do czasu z
uczniami gimnazjum czy liceum, najlepiej z tzw. niezbyt dobrych rodzin):
Zanim
zobaczyłam wersję kinową filmu, obejrzałam studencką etiudę reżyserki,
na podstawie której powstał film długometrażowy. Film dla szerokiej
publiczności, w porównaniu z pierwszą wersją, jest ostrzejszy i
mocniejszy, i jeszcze więcej w nim fantów. Co ciekawe, do kina przyszli
ludzie w wieku galerianek. Reagowali żywo i dosadnie.

Być
może mamy w tym filmie do czynienia jedynie z przykładem skrajnego
urzeczowienia kobiet (pamiętajmy jednak, że bohaterki mają po 13 lat!),
wydaje mi się jednak, że sytuacja jest dużo poważniejsza. Że gdyby
sporządzić diagnozę współczesnej kultury, biorąc pod uwagę nie tyle
deklarowane, co wcielane w życie wartości, mogłoby się okazać, że
pokazane w "Galeriankach" trendy są częścią wielu społecznych światów, a
nie skrajnością, z którą większość nie ma za bardzo do czynienia. Inną
rzeczą wartą zaznaczenia jest to, że w filmie nie chodzi jedynie o
przedmiotowe traktowanie dziewczynek przez dojrzałych mężczyzn, ale i o
równie przedmiotowe traktownie mężczyzn i chłopców przez te dziewczynki.
W końcu miłość w naszych czasach nie istnieje, trzeba robić melanż i się nie przyzwyczajać, nie?
"Galerianki" (2009), reż. Katarzyna Rosłaniec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz