Wino jest chłodne i wytrawne, i kiedy obracam je na języku, mogę sobie niemal wyobrazić, że jestem kimś innym.
Jestem pewną siebie kobietą, która czeka w kawiarni na nieznajomego mężczyznę. Mężczyzna jest ubrany w ciemny garnitur i ma bliznę na palcu. Chwilę wcześniej zobaczył kobietę na ulicy z okna samochodu, otworzył szybę i zaproponował spotkanie. Kobieta zerknęła na jego palec i zobaczyła duże, zakurzone mieszkanie, samotnego mężczyznę, który kroi sushi, ostry nóż i ruch, kiedy mężczyzna, jakby dla zabawy, przykłada ostrze do skóry. Kobieta uśmiechnęła się, zachęcająco skinęła głową i wyciągnęła rękę w kierunku kawiarni.
Mężczyzna wchodzi do kawiarni, gdy wino kobiety jest do połowy wypite. Siada na przeciwległym krześle, a nogawka jego spodni dotyka jej uda. Kobieta odkłada widelec, bierze meżczyznę za rękę i wyprowadza go na zewnątrz, na deszczowe ulice i do hotelu, z którego najwyższych pięter widać całe miasto.
Rozbierają się w otwartym oknie, palcami i ustami badają wypukłości i blizny na skórze. Drzwi są zamknięte na klucz, godziny płyną powoli. Kobieta i mężczyzna poznają siebie, jakby nie istniał żaden język ani zasady, jakby się spotkali w pustym świecie, w którym żadne z nich nie ma przeszłości, przyszłości ani szarpiących trzewia zobowiązań. Nie ma nic oprócz południowego światła i ciała, które znajduje coraz nowe sposoby, by dotykać drugiego ciała.
Dość długi cytat, prawda?
Szkoda było mi go ciąć. Szkoda było mi też wsiadać do autobusów i z nich wysiadać, bo to oznaczało, że zamykam książkę.
Czytanie
jako, jednocześnie, fizyczna i metafizyczna przyjemność. Jeśli wiecie, o
czym mówię. Tęskniłam już (nie zdając sobie z tego sprawy) za tak
ujmujacą i czułą opowieścią.
Przy
tym, "Przypomnij sobie" Eliny Hirvoven nie tylko w ekspresowym tempie
(po kilku linijkach) zawieszało całe życie, które akurat toczyło się
poza tą historią, ale i przypomniało mi o tym, jak stymulujące może być
pisanie.
Cytat
niech Was nie zmyli: "Przypomnij sobie" nie jest powieścią o tzw.
przypadkowym seksie. To powieść o różnorodnych związkach, w które nas
wplątano, i które sami wybraliśmy (albo one nas). Te mniej lub bardziej
przypadkowe relacje (z partnerami, rodzicami, braćmi, przyjaciółmi,
siostrami) mają swoje historie i jednocześnie wciąż są opowiadane;
naracyjna aktywność rzadko kiedy ustaje. Nawet jeśli mamy jej już dość.
Być
może stąd to pragnienie bliskości, z którą nie łączą się żadne
wyznania, plany, wspomnienia. Gdy świat na chwilą staje się pusty. I
można (się) zapomnieć.
Elina Hirvonen, "Przypomnij sobie", Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2008
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz