piątek, 15 kwietnia 2011

Nic już nie będzie takie samo

Przez kilka ostatnich dni nosiłam się z zamiarem napisania o tym filmie. Czasem noszę się  w podobny sposób z decyzjami ważniejszymi od tego, co zjeść na obiad. Albo ze swoim rozbestwionym ciałam, gdy czuję, że to ciało przemówi do mnie językiem dosadnym i konkretnym.

"Erratum" nie jest ani dosadne, ani konkretne. Jest rozmyte. Pomiędzy dwoma miastami. Pomiędzy życiem w wersji wymarzonej a życiem w wersji realnej. Pomiędzy przeszłością a teraźniejszością. To rozmycie podkreśla, że nie ma żadnej prostej odpowiedzi nawet na niezbyt skomplikowane pytania. Świat jest złożony do granic możliwości. Innego nie będzie.

"Erratum" jest też historią o tym, że zdarzenia, osoby, miejsca do nas wracają, - chcemy tego czy nie. I że nigdy nie wiadomo, co się stanie, gdy wyjeżdżając samochodem z garażu, rzucimy Sory do człowieka, który obok tego garażu prosi o papierosa. Albo bułkę. 

Gdy oglądałam tę scenę w kinie, przypomniały mi się wszystkie podobne sceny, o których słuchałam, chodząc zimą do schroniska im. brata Alberta. Pomyślałam: to Sory może do Michała, bohatera filmu, wrócić w najmniej spodziewanym momencie. 

I wróciło. (Nie od dziś obserwuję u siebie zdolności profetyczne ;)).

A później: podróż, wypadek, śmierć, poszukiwania. Tylko czego Michał tak naprawdę szukał, nie wiem! Może Wy wiecie? (Prawdę mówiąc, nie mogłam wejść w jego skórę. Daleko mi do małej stabilizacji, przed którą ostrzegają reżyserzy i inni twórcy. Ale filmem jestem zachwycona.)

Czasem życie, na krótszy lub dłuższy moment, toczy się   w o l n i e j.   Bardziej monotonnie. Można tę różnicę poczuć niemal fizycznie: inaczej wtedy wyglądają ławki, parki, niebo i psy. Marek Lechki uchwycił to znakomicie, ale i subtelnie. Widzieliście podobnie urzekające sceny mycia włosów? Nawet jeśli, to najprawdopodobniej nie w polskim kinie.

Potem nic już nie będzie takie samo.



"Erratum", reż. Marek Lechki, Polska 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz