piątek, 24 czerwca 2011

Co zrobić z taką starością

Najpierw pięknie zaspałam do pracy (wiem, dzisiaj jest Boże Ciało, czyli wolne, także w Nadrenii Północnej - Wesfalii, ale obowiązują mnie nieco inne zasady). W każdym bądź razie, o 11:00 byłam wolna, wzięłam długi prysznic, zrobiłam kawę, którą piłam z pewnym namaszczeniem, później wymyślałam inną pracę, później był obiad i wino. Zaczęło padać, zrobiłam makijaż, poszłam do bardzo niemieckiej knajpy, do której przychodzą, jak przypuszczam, tylko stali bywalcy, którzy jednogłośnie życzyli mi schoenen Abend, gdy z niej wychodziłam.

Ale tak naprawdę chciałam napisać o czymś innym - o filmie, który obejrzałam w niedzielę.  "Das Baue vom Himmel" , bo o nim mowa, zapewne nie pojawi się we wrocławskich choćby kinach, bo pomimo ciągłej poprawy stosunków polsko-niemieckich ani Polacy nie są ciekawi Niemców ani Niemcy Polaków. Przynajmniej nie na tyle, żeby interesować się kinem sąsiadów.

Ten film wpisuje się w zainteresowanie starością jako egzystencjonalnym fenemenem, które obserwuję tutaj na każdym kroku,  choć być może to kwestia kontekstu - mieszkam w miasteczku, które najwyraźniej się starzeje. Jednak nie chodzi tylko o to miasteczko. Temat starości powraca w audycjach radiowych, prasie, co rusz docierają do mnie informacje o związanych z nim działaniach podejmowanych przez lokalne władze i instytucje.

"Das Blaue vom Himmel" jest historią kobiety, Margi, która żyje przeszłością, co, być może, nie powinno dziwić, gdyby nie intensywność związanych z tym doświadczeń. Tego typu zagęszczenie emocji związnych z wydarzeniami, które miały miejsce  kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat temu, często skutkuje pobytem w szpitalu psychiatrycznym, i tak też zdarzyło się w tym przypadku.

To przejmująca, ale i autentyczna opowieść - właśnie tak to się odbywa, myślałam, oglądając film w małym kinie w Duesseldorfie. Co zrobić z taką starością? Zamknąć w szpitalu, przykleić etykietę, zignorować? Czy próbować podążać śladem wspomnień, które jednocześnie wydarzają się po raz kolejny, tym razem tylko (albo aż) w głowie bohaterki. Jej córka, Sofia, wybiera tę drugą możliwość: zabiera Margę ze szpitala, i wybiera się z nią w długą podróż, zarówno w czasie, jak i w przestrzeni. Z Berlina końca lat dziewięćdziesiątych XX wieku przenosimy się na Litwę sprzed II wojny światowej. Ta wyprawa przewraci życie Sofii do góry nogami, przynajmniej takie odniosłam wrażenie. O życiu Margii nic pewnego nie można powiedzieć, bo Marga jest nieobliczalna. Nie tylko dlatego, że się starzeje.

"Das Blaue vom Himmel" to przygnębiający film, który jednocześnie, ze względu na piękne zdjęcia, ogląda się z przyjemnością. Świat pozostaje niezwykle pociągający, nawet wtedy, gdy ludzie zaczynają mieć, w jakiś sposób związne ze starością, problemy psychiczne. A może właśnie ze względu na to.
I jeszcze jedno: to nie przypadek, że stara kobieta ma znacznie większą szansę na bycie atrakcyjną (w szerokim znaczeniu tego słowa) w niemieckim niż w polskim kinie. Ale to już nieco inna historia.


"Das Blaue vom Himmel", reż. Hans Steinbichler, Niemcy 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz