poniedziałek, 9 kwietnia 2012

3 kobiety i "Biegnąca z wilkami" Clarissy Pinkoli Estes

"Umierają z tęsknoty za nowym życiem. Łakną morza. Egzystują do następnego miesiąca, do końca semestru, nie mogą się doczekać, aż minie zima i poczują się znowu żywe. Czekają na jakąś mistyczną datę w nieokreślonej przyszłości, kiedy będą wreszcie wolne, by robić te wszystkie cudowne rzeczy. Zdaje im się, że umrą, jeśli nie... dokończcie same. Jest w tym poczucie tragiczności. Jest udręka i poczucie osierocenia. Jest smutek i tęsknota. Nerwowe szarpanie za spódnicę, roztargnione spojrzenia przez okno. I nie jest to tymczasowa niewygoda. Siedzi głęboko, rośnie i coraz bardziej doskwiera."

Was też to dotyczy?


Kupiłam sobie tę książkę na 22. urodziny, czyli prawie 10 lat temu. Ostatnio przypomniały mi o niej facebookowe znajome. Znalazłam ją po chwili przyglądania się półkom z nie tak znowu wieloma książkami. 

Podobno "Biegnąca z wilkami" Clarissy Pinkoli Estes to jedna z tych książek, które albo wzbudzają uwielbienie, albo irytację. Ja podczas pierwszego czytania byłam nią zachwycona, później wielokrotnie do niej wracałam. Podkreślałam, kolorowałam, przepisywałam cytaty. Nie znosiłam jej pożyczać. 

Kilka lat później nadszedł w moim życiu czas pisania naukowych artykułów. Ponieważ zajmowałam się m.in. socjologią literatury, w pewnym momencie także tę książkę wzięłam na warsztat. W tekście "Biegnąca z wilkami Clarissy Pinkoli Estes jako poradnik dla współczesnych wiedź" pisałam:

"Spojrzenie z marginesu, inność, bycie pomiędzy, a takie określenia wydają się odpowiednie do uchwycenia specyfiki kobiecej egzystencji, otwierają możliwość podważenia dominujących dyskursów, zastanych porządków, oczywistości społecznego świata. W taki sposób C.P. Estes czyta, interpretuje i przepisuje na nowo baśnie i mity, w taki też sposób patrzy na współczesny świat. Jej perspektywa wyrasta z miejsca, z którego, być może, w odczarowany świat wsącza się sens. (...)"
I dalej:

"Estes prezentuje to, co określane jest mianem postfeminizmu, ale i ogólniejszego dystansowania się do wszelkich zamkniętych systemów, uporządkowanych sposobów myślenia o świecie, spójnych klasyfikacji. Świat postrzegany jako proces, nie daje się ująć w ścisłe prawa. Można go co najwyżej próbować opowiadać, najlepiej na wiele sposobów, w sposób giętki i pozostawiający szczeliny na dokonywania kolejnych interpretacji, wpisywania własnych biograficznych narracji."

Ostatnio znów podczytuję tę książkę, już bez wielkiego entuzjazmu i błysku w oku, ale i bez dziesiątek socjologicznych koncepcji i teorii z tyłu głowy. Raczej z kieliszkiem wina obok i z ciekawością dotyczącą tego, jak daleko odeszłam od tych kobiet, którymi kiedyś byłam. I od kogo odeszłam bardziej: od ogolonej prawie na łyso (0,5 mm) i chyba dość bezczelnej dziewczyny, która zajmowała się po prostu życiem, od czasu do czasu, ale nie za często, pisząc opowiadania; czy od chyba już wtedy bardziej wyważonej kobiety, która każdą chwilę spędzała w bibliotece, w miejscach prowadzenia badań i przy laptopie (o ile nie uczyła się jidysz). 

Na pewno teraz jestem w stosunku do "Biegnącej.." bardziej krytyczna. Zastanawiam się np. nad tym, czy można mówić o życiu zgodnym z naturalnym, kobiecym cyklem - chodzi o cykl miesięczny, którego doświadczanie ma się przekładać na większą wrażliwość na opisywany przez Estes cykl Życia-Śmierci-Życia - skoro wiele z nas dzięki tabletkom antykoncepcyjnym zapomniało, co to menstruacja. 

Jeśli jednak umieracie z tęsknoty za nowym życiem i szukacie inspiracji, a do tego bliska jest Wam Jungowska perspektywa i nie macie alergii na feminizm, książka najprawdopodobniej przypadnie Wam do gustu.



Clarissa Pinkola Estes, "Biegnąca z wilkami", Wydawnictwo Zysk i S-ka", Poznań 2001

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz