niedziela, 1 kwietnia 2012

Historia dość smutna, a jednak wesoła

16.00, niedziela, na zewnątrz przyszywający wiatr, a w Dolnośląskim Centrum Filmowym pusto. 
Zastanawiamy się z G., dlaczego bilety nie są 2 razy tańsze. Kalkulujemy, że na niedzielny seans przyszłoby wówczas przynajmniej 2 razy więcej widzów. (Jeśli odwiedziliście DCF w tanią środę, gdy bilet kosztuje 11 złotych, zapewne nie dziwią Was nasze wyliczenia - w tanie środy kino tętni życiem, a bilety na wieczorne seanse trzeba rezerwować z kilkudniowym wyprzedzeniem). Oczywiście, nie zawsze cena gra największa rolę. Może chodzi o brak popcornu i zbyt małe sale i ekrany? W multipleksach jest drożej, a chyba nie narzekają na brak klientów? (Dawno w żadnym nie byłam, więc nie wiem). 

Mimo zimna warto było dziś wyjść z domu i pójść do kina (czy warto było pójść pobiegać, nie wiem do tej pory - po porannym bieganiu przez pół dnia czułam się kompletnie oraz doszczętnie przewiana). Podczas tego weekendu filmowy wybór musiał paść, według mnie, na "Dokąd teraz?" Nadine Labaki. (Kilka lat temu zachwycił mnie "Karmel", wcześniejszy film libańskiej reżyserki).

"Dokąd teraz?" to opowieść, która - być może - na początku rozwija się zbyt leniwie, a nawet ospale. Jeśli jednak nie zaśniecie w przeciągu pierwszych dwudziestu minut, nie raz wzruszycie się i roześmiejecie, oglądając ten film. Zacznijmy od smutnej części tej historii:



kadr z filmu "Dokąd teraz?"

Mówiąc w skrócie: najpierw mężczyźni bronią honoru, ojczyzny czy religii, później kobiety muszą nosić  żałobę. Gdybym wierzyła w prawa uniwersalne, napisałabym, że to jedno z takich praw. Pierwszą część "Dokąd teraz?" można by pokazywać studentom nauk społecznych podczas zajęć z dynamiki procesów grupowych. Ponieważ film opowiada o konflikcie muzułmańsko - chrześcijańskim, przed seansem należałoby nieco naświetlić specyfikę relacji tych dwóch grup wyznaniowych w XX i XXI wieku, dodając, że sposób tworzenia się antagonizmów jest podobny, niezależnie od tego, czy członkowie grup różnią się od siebie wyznawaną religią czy kolorem oczów.

Smutek tej historii materializuje się w cmentarzu, a właściwie dwóch cmentarzach, chrześcijańskim i muzułmańskim, oddzielonych drogą, powstałych po eskalacji konfliktu. Reżyserka nie wyjaśnia, o co poszło, ale czy to w ogóle istotne?

Bardziej radosna część "Dokąd teraz?" opowiada o tym, jak kobiety radzą sobie z męskimi uprzedzeniami:

 kadr z filmu "Dokąd teraz?"

W jakimś sensie nie jest to 'poprawny' film, ale ja tę niepoprawność kupuję. Gdy oglądam "Dokąd teraz?", staję się esencjonalistką, wierzącą w to, że istnieją dwie płcie, które sporo od siebie różni. Nie wdając się w dyskusje, czy chodzi o różnice o podłożu kulturowym czy biologicznym, wraz z reżyserką brnę w esencjonalistyczne interpretacje. Tak, to mężczyźni prowadzą nieracjonalne wojny i wojenki, podczas których walczą o abstrakcyjne pojęcia. Tak, to kobiety mają bardziej trzeźwe i rozsądne podejście, i rozumieją, że - niezależnie od tego, czy modlą się do Boga czy Allaha - zabijanie nie prowadzi do niczego dobrego. Co więcej, mężczyźni sami nie dojdą do podobnych wniosków, nie będą też słuchać żadnych argumentów, w związku z czym należy ich pozbawić broni i zmusić do zmiany sposobu myślenia. (Jeśli inne środki zawiodą, trzeba zrobić to podstępem).

Zabawny, wzruszający i przewrotny film.   



"Dokąd teraz?", reż. Nadine Labaki, Francja, Liban 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz