sobota, 14 lipca 2012

Historia terapeutyczna

To miała być historia terapeutyczna. Tak to zaplanowałam. Miałam pójść do kina, przez półtorej godziny zapominać o świecie po to, żeby poznawać inny świat, następnie wyjść z kina, i poczuć, że nic już nie będzie tak jak dawniej. Przyznaję - miałam dość wygórowane oczekiwania. Ale przecież oglądałam już takie filmy.

Ale od początku. "Nie ma tego złego" (czyż to nie piękny terapeutyczny tytuł!...)  w reżyserii Mikkela Muncha-Falsa to intrygująca i niepokojąca historia czterech osób: ojca i syna oraz matki i córki. Ich historie najpierw splotą się w tak zwany przypadkowy sposób. Później te sploty wyjdą na jaw w najmniej oczekiwanym momencie. 

To historia dostojnie poprowadzona: podzielona na poetycko albo zawadiacko zatytułowane rozdziały; zbudowana z serii wyrazistych, zapadających w pamięć scen; niespieszna. Odbiorca/odbiorczyni może się w tym filmie rozejrzeć i przejrzeć. Reżyser daje mu/jej czas na przemyślenia, nie pozwalając przy tym zapomnieć o byciu w środku przedziwnej historii. 

Jak nieprzewidywalne, paradoksalne, banalne i, mimo wszystko, pociągające jest życie, przyznawałam podczas oglądania tego filmu.  Czyż nie o to chodzi w terapii?


Wyszłam z kina, ścięłam włosy, powiedziałam: wystarczy.




"Nie ma tego złego"/"Smukke menesker", reż. Mikkel Munch-Fals, Dania 2010
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz