W
czwartek odwiozłam laptopa do serwisu, a siebie do kliniki. Na laptopa
przyjdzie mi poczekać do wtorku, może środy, siebie zwrócono mi po
godzinie.
"Właściwie może pani normalnie funkcjonować", powiedział
lekarz, a ja pomyślałam, że "właściwie" robi sporą różnicę, bo jakoś nie
wyobrażam sobie, żeby ze szwami na nogach "normalnie" pójść pobiegać
albo "normalnie" wrócić do domu własnonożnie prowadzonym samochodem. To
znaczy, mogłabym spróbować, ale postanowiłam nie ryzykować).
Między oddaniem laptopa i siebie w ręce fachowców, zaszłam do księgarni po nową książkę Alice Munro. I wyszłam z dwiema innymi książkami. Jedna
z nich to "Delikatność" Davida Foenkinosa. Spodobał mi się jej tytuł i
zachęta na okładce: "Foenkinos pisze tak, jakby szeptał do kobiecego
ucha. Delikatnie i z miłością" (którą z nas by to nie ujęło! ;)).
Francja, delikatność, czułość, miłość, Anna Gavalda - taki ciąg
skojarzeń pojawił się w mojej głowie. Następnie wyobraziłam sobie tę
"historię przypadkowego pocałunku" (i o tym wspomniano na okładce), co -
przyznaję - było dość ryzykownym przedsięwzięciem, ale musiałam czymś
zająć myśli, gdy chirurg grzebał mi w nodze.
Zaczęłam
ją czytać wieczorem tego samego dnia. Znieczulenie jeszcze działało, a
ja już niewiele mogłam robić. Rozczarowanie rosło z każdą przeczytaną
stroną. Ta książka nawet nie leżała obok powieści Gavaldy. Leżała za to
obok wielu kiepsko napisanych historii, które z niejasnych powodów
sprzedają się w milionach egzemplarzy. Jest w niej kilka intrygujących
zdań i ciekawy pomysł, który rozpłynął się w morzu zdań zbędnych i
banalnych w sposób, którego nie znoszę.
Żadnego
zbędnego zdania - jak dotychczas - nie znalazłam natomiast w
"Uciekinierce" Alice Munro, którą także kupiłam w czwartek. Gdyby
"właściwie normalne funkcjonowanie" oznaczało tylko czytanie jej
opowiadań, zastanowiłabym się, czy nie warto pozostać w tym stanie nieco
dłużej niż zaplanowałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz