czwartek, 5 lutego 2015

Koniec świata to dobry początek



Sok z cytryny, nalewka z malin, aspiryna, czosnek, koc i książka; nie jestem pewna, co pomoże bardziej.


Ta historia podoba mi się od pierwszych zdań:  „W Longyaerbyen mieszkam od 2010 roku. Pracuję w archiwum tutejszego muzeum i zazwyczaj jest mi zimno. Na Spitsbergenie przez cztery miesiące nie ma słońca, a przez kolejne pięć nie zachodzi. Łatwo tu zapomnieć, że świat jest gdzie indziej”.  
W jakiejś mierze wynika to z mojej słabości do opowieści  o tym,  że można wszystko rzucić, kupić bilet, spakować walizkę, wsiąść do samolotu, zamieszkać na końcu świata i zacząć wszystko od nowa. Wbrew pozorom nie ma tych opowieści zbyt wiele; zamiast nich przeczytamy raczej, że dokądkolwiek byśmy nie pojechali, nie za wiele się zmieni. Pakując się nie pozbędziemy się przecież samych siebie.  Ilona Wiśniewska pokazuje inną narracyjną możliwość: na Spitsbergenie możemy być, kim chcemy, wymyślając się od nowa. "Koniec świata to dobry początek."

Podczas lektury myślę o Pewnej Znanej Redaktorce, która przekonywała mnie dość bezceremonialnie, że reporter nie powinien pojawiać się we własnych tekstach. No chyba że pracuje w którymś z błyszczących magazynów kobiecych – wtedy może pozwolić sobie na taką zuchwałość, bo właściwie nic mu już nie zaszkodzi.

Ilona Wiśniewska najwidoczniej miała innego redaktora, bo nie ukrywa się w swojej książce, włączając do „Białego” osobiste fragmenty, które należą zresztą do moich ulubionych. Nie przeszkadza jej to  w opowiadaniu historii kolejnych bohaterów ani  historii Spitsbergenu. (Dlaczego pisanie o sobie miałoby utrudniać pisanie o innych? To pytanie, na które wciąż nie znam odpowiedzi). 

„Białe”, poza tym, że jest  opowieścią o jedzeniu śniadań przy świecach i chodzeniu na wysokich obcasach po śniegu,  jest też nieoczywistą historią miłosną. Autorka nie przeprowadziłaby się do Longyaerbyen , gdyby nie zakochała się w mężczyźnie, którego poznała podczas pierwszej wakacyjnej podróży. On także pojawia się w książce: jako jeden z jej bohaterów, ale i jako autor innych opowieści, do których Wiśniewska nawiązuje, albo które opowiada na nowo. (Birger Amundsen jest redaktorem naczelnym lokalnej gazety i autorem kilku książek o Spitsbergenie). Ujęło mnie to, jak miłość przeniknęła do "Białego". 


Odstawiłam nalewkę, znalazłam walizkę; już mi lepiej.



Ilona Wiśniewska, "Białe. Zimna wyspa Spitsbergen", Wydawnictwo Czarne 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz