niedziela, 22 lutego 2015

"Pięćdziesiąt twarzy Greya", fantazje i dylematy


Jestem jedną ze 100 milionów osób, w większości kobiet, które przeczytały Pięćdziesiąt  twarzy Greya autorstwa E.L James. Pierwszy tom z socjologicznej ciekawości - chciałam poznać historię, która zaprząta uwagę tak wielu czytelniczek. Drugi tom przeczytałam przede wszystkim dla przyjemności. Nie widziałam istotnych powodów, żeby te narracje krytykować. Że to niby banalny, źle napisany romans? Nie wpadłabym na to, żeby po tym gatunku oczekiwać językowego kunsztu i wysublimowanych rozważań nad (bez)sensem życia. Nie zauważyłam też, żeby to były antyfeministyczne książki. Momentami mnie nudziły, ale nie na tyle, żeby przestać je czytać. Miałam sięgnąć też po trzeci tom, ale w końcu wypadło mi to z głowy.

Z pewnym niesmakiem czytam natomiast ostatnio publikowane recenzje i książki Pięćdziesiąt twarzy Greya, i filmu pod tym samym tytułem. Drodzy, profesjonalni recenzenci, nie przyznawajcie, że to wstyd nie przeczytać książki, pisząc o jej ekranizacji - zamiast tego weźcie głęboki oddech i zanurzcie się, mimo wszystko, w lekturze. Poza tym, jeśli będziecie następnym razem narzekać na ilość czytanych rocznie przez Polaków i Polki książek czy stron, pomyślcie, jak takie pozycje jak trylogia napisana przez E.L James podnoszą statystyki, do których tak często się odwołujecie. Ewentualnie zastanówcie się nad sensem stosowania ilościowych wskaźników do analizy czytania jako formy uczestnictwa w kulturze.

Na szczęście nie tylko ja sięgnęłam po tę trylogię po to, żeby spróbować zrozumieć, w czym tkwi jej fenomen, a nie po to, żeby opisywać udręki umęczonego czytelnika. I nie za bardzo zdziwiłam się, że  z r o z u m i e ć   postanowił nie krytyk literacki, lecz profesorka socjologii, Eva Illouz, której książka "Hardkorowy romans. Pięćdziestąt twarzy Greya, bestsellery i społeczeństwo" niedawno ukazała się po polsku.

Niewiele ponad 100 stron, na których Eve Illouz  interpretuje niemal 2000 stron poświęconych znajomości Anastasii Steele  i Chrisiatna Greya, to socjologia literatury w najlepszym wydaniu. Autorka stawia frapujące, osadzone w literaturze naukowej tezy, ubierając je w napisany dość przystępnym językiem, błyskotliwy esej. Także tę książkę czytałam więc z przyjemnością, co nie jest znowu takie oczywiste, biorąc pod uwagę styl, jakim posługuje się wielu naukowców.

"Nigdy nie zdołamy w pełni pojąć - pisze Eva Illouz - pełnego spektrum przyczyn, dla których dana książka staje się bestsellerem. Możemy za to spróbować zrozumieć, w jaki sposób wyraża ona fundamentalne wartości kulturowe i podstawowe doświadczenia społeczeństwa, w którym funkcjonuje".  Kilka stron dalej dodaje: "Stawiam tezę, że fabuła Pięćdziesięciu twarzy Greya odtwarza wiele aporii powstających w seksualnej relacji między kobietą a mężczyzną i że sadomasochistyczna relacja przedstawiona w tej powieści symbolicznie rozwiązuje wspomniane trudności, jednocześnie dostarczając praktycznej metody ich przezwyciężenia." BDSM nie jest przy tym według autorki (w kontekście omawianej narracji) fantazją seksualną, jest natomiast fantazją kulturową na temat miłości,  współczesną utopią, umożliwiającą wykroczenie poza napięcia charakterystyczne dla intymnych relacji kobiet i mężczyzn w społeczeństwie postfeministycznym. 

Dlaczego miłość i seksualność stały się problematyczne? Eva Illouz cierpliwie to tłumaczy, opowiadając o emancypacji kobiet, coraz większej nieokreśloności ról płciowych i rozmijaniu się męskiej seryjnej seksualności z kobiecym dążeniem do monogamicznej miłości. Dawną pewność wiążącą się z tym, co to znaczy być kobietą i mężczyzną (oraz żoną i mężem), zastąpiła konieczność negocjowania ról i zachowań. O ile sprzyja to budowaniu intymności (choć bywa męczące), to niekoniecznie roznieca pożądanie. "Problem z równością albo Po prostu mnie, kurwa, zerżnij" - to tytuł podrozdziału o seksualności, zawierający także tytuł ogłoszenia, które autorka znalazła w internecie. "Tęsknota za seksualną dominacją mężczyzn - wyjaśnia w tym podrozdziale Eva Illouz - nie jest tęsknotą za ich ogólnie rozumianą dominacją społeczną - to raczej tęsknota za taką formułą społeczeństwa, w której miłość i seksualność nie budziłyby niepokoju oraz niepewności i nie zmuszały do negocjacji".  

To między innymi dlatego w Pięćdziesięciu twarzach Greya sadomasochizm staje się nową romantyczną utopią, pozwalającą uzyskać nieosiągalną w innych obszarach pewność czy substytut pewności  (np. co do określonych ról płciowych). Warto jednak pamiętać, że jest to sadomasochizm będący częścią kultury feministycznej, co oznacza, że opiera się on na afirmacji podmiotowości i potrzeb dwóch stron seksualnej relacji


Powieść Pięćdziestąt twarzy Greya cechuje, jak  stwierdza Eva Illouz, "powaga potężnych fantazji, które wykorzystujemy do przezwyciężenia naszych dylematów". Esej "Hardkorowy romans. Pięćdziestąt twarzy Greya, bestsellery i społeczeństwo" pozwala wnikliwe przyjrzeć się tym fantazjom i dylematom, zachęcając do poważniejszego traktowania nie tylko kobiecej literatury, ale i milionów jej czytelniczek. 

 
     
Eva Illouz, "Hardkorowy romans. Pięćdziestąt twarzy Greya, bestsellery i społeczeństwo", przeł. Jacek Konieczny, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz